MAŁA WIELKA PRZYGODA
TRAWERS
POZNAJ HISTORIĘ
OBEJRZYJ FILM
Od torowania w zamieci śnieżnej, przez jazdę na nartach w głębokim puchu, po trawersy południowych stoków w prażącym, kwietniowym słońcu. Jak się okazuje trzy dni w Tatrach wystarczą, by w górach trafić na każde warunki i przeżyć sezon w pigułce. Bez zdobywania najwyższych szczytów i zjeżdżania najtrudniejszymi żlebami, klasyczna wycieczka skiturowa może stać się małą przygodą, którą zapamiętamy do końca życia.
Od 6 lat w ramach akcji Kursy Lawinowe tworzymy serię edukacyjną #poradylawinowe, której celem jest promocja wiedzy i umiejętności związanych z zimową turystyką górską. W 2022 roku postanowiliśmy wykorzystać nasz know how na temat filmowania w górach, by udokumentować wycieczkę skiturową, podobną do tych, jakie odbywają uczestnicy organizowanych przez nas szkoleń skiturowych.
Tak, jak w przypadku każdego wyjścia w góry, kluczową kwestią było zaplanowanie przejścia. Poza trafieniem 3 dni optymalnej pogody i stabilnych warunków, musieliśmy wziąć poprawkę na czas potrzebny na filmowanie. Dla przykładu pierwszego dnia Garmin pokazywał, że trasę z Moka przez Szpiglasową Przełęcz do Piątki pokonaliśmy w 2 godziny. To jednak sam czas ruchu - realnie tego dnia w górach spędziliśmy 7 godzin...
- Andrzej Lesiewski, Kursy Lawinowe
WSTECZ
CZYTAJ DALEJ
Przez te trzy dni w górach trafiliśmy właściwie na każde możliwe warunki. W noc poprzedzającą nasze wyjście spadło sporo świeżego śniegu, a obfity opad towarzyszył nam jeszcze w Dolince za Mnichem. Byliśmy w Tatrach w środku tygodnia także mieliśmy przyjemność torowania podejścia na Szpiglasową Przełęcz, ale też zaznaczenia jedynych śladów zjazdu po drugiej stronie.
Kolejnego dnia zaliczyliśmy piękne skręty w puchu w zacienionym żlebie opadającym z Koziej Przełęczy. Z kolei przejście granią z Kasprowego Wierchu na Przełęcz Pod Kopą, to już typowy kwiecień, mocne słońce, mokry śnieg i to nieprzyjemne uczucie, że do dna Cichej Doliny jest naprawdę daleko.
- Jacek Będkowski, Kursy Lawinowe
WSTECZ
CZYTAJ DALEJ
Film nagrywałem aparatem bezlusterkowym Sony A7SIII ze szkłami 24-70mm oraz 70-200mm. Zabrałem ze sobą monopod oraz gimbala, którego użyłem dosłownie kilka razy. Żałuję, że nie wziąłem ze sobą statywu , ale z tak dużym ciężarem przytroczonym do plecaka byłoby już ciężko poruszać się w trudniejszym terenie i kopnym śniegu.
Dobrze zapamiętałem filmowanie Jacka, Andrzeja i Franka podchodzących na Kozią Przełęcz. Było trochę emocji z powodu licznych zsuwów ze ścian dookoła, woleliśmy się spieszyć, ale siadło kilka naprawdę spoko ujęć z cyklu "człowiek w górach". To była taka mikroprzygoda w tej całej naszej Małej Wielkiej Przygodzie.
- Kostek Strzelski, Delikatesy Filmowe, autor zdjęć
WSTECZ
CZYTAJ DALEJ
W stworzeniu tekstu narracji do filmu największą trudnością było to, że ja lubię dużo mówić. To był świetny wyjazd, zarówno narciarsko jak i towarzysko. Człowiek ma ochotę opowiedzieć o wszystkim, ale musi mieć litość nad widzem, który nie musi wiedzieć co kto wypił, jak pozują kozice i jaki żarcik był śmieszne w połowie podejścia na Kozią Przełęcz.
Z samej wycieczki najbardziej zapamiętałem zjazd ze Szpiglasowej Przełęczy. Idziemy pół dnia do góry, wciągamy ze sobą masę sprzętu, pogoda mocno w kratkę. Rozstawiam się kilkaset metrów niżej z aparatem i próbuję ustrzelić fajne kadry dla chłopaków. Zero kontrastu, sama jazda też nie idzie im aż tak świetnie przez grube bryły śniegu przyklejające się do ślizgów. 20 minut później sytuacja jest diametralnie inna. Piękne światło, sypki śnieg, a narty dosłownie same jadą, jak na filmach Matchstick Productions.
- Franek Przeradzki, autor zdjęć i narrator
WSTECZ
CZYTAJ DALEJ
MAŁA WIELKA PRZYGODA
TRAWERS
WSTECZ
OBEJRZYJ FILM